Na budowie każdy mówi innym językiem. Architekt mówi o funkcji, wykonawca o technologii, inwestor o pieniądzach, a prawnik o ryzyku. I często nie potrafią się porozumieć, bo każdy operuje własnym systemem pojęć, dokumentów, wyobrażeń. W nowoczesnym budownictwie potrzeba wspólnego języka – i właśnie tym językiem staje się BIM. W najnowszym odcinku podcastu „Prawnik buduje” rozmawiam z Bartoszem Królikowskim, ekspertem w dziedzinie cyfryzacji procesu inwestycyjnego i koordynatorem nowych studiów podyplomowych „BIM w cyklu życia inwestycji budowlanej” na Uniwersytecie Gdańskim. To rozmowa, która powinna zainteresować nie tylko projektantów, ale przede wszystkim inwestorów, prawników, menedżerów projektów, inspektorów, przedstawicieli zamawiających i wszystkich uczestników procesu budowlanego, którzy chcą rozumieć, co dzieje się wokół nich – zanim będzie za późno.
BIM to nie model, to proces
Najczęstszy błąd? Myślenie, że BIM to „ładny model 3D”. Tymczasem BIM to metoda zarządzania informacją. Model 3D to tylko jedna z warstw – obok danych technicznych, harmonogramów, kosztorysów, dokumentacji formalnej i powiązań między nimi. W praktyce BIM to cyfrowe lustro inwestycji: aktualne, spójne, dostępne w czasie rzeczywistym.
Problem w tym, że wiele osób nie potrafi z tego lustra korzystać. Architekt potrafi. Projektant branżowy – też. Ale inwestor, kierownik robót, inspektor nadzoru, urzędnik z wydziału architektury, a nawet prawnik od sporów budowlanych – często po prostu nie wiedzą, co mają przed oczami.
Dlatego powstały nowe studia
Uniwersytet Gdański otwiera pierwsze w Polsce studia podyplomowe o BIM-ie w całym cyklu życia inwestycji – od fazy koncepcyjnej, przez projektowanie, wykonawstwo, eksploatację aż po rozbiórkę. Ale uwaga: to nie są studia dla osób, które chcą nauczyć się obsługi Revit czy Archicada. Tu nie chodzi o narzędzia. Tu chodzi o zrozumienie procesu, roli poszczególnych uczestników, standardów informacyjnych i konsekwencji prawnych.
To studia dla ludzi po stronie inwestora. Dla prawników, inżynierów kontraktu, zarządców nieruchomości, kosztorysantów, przedstawicieli zamawiających, a nawet dla tych, którzy odpowiadają za odbiory, eksploatację i archiwizację dokumentacji po zakończeniu budowy.
BIM jako „dokumentacja w ruchu”
W tradycyjnym podejściu każdy etap inwestycji miał swoją własną dokumentację – rysunki, kosztorysy, umowy, harmonogramy – często w różnych plikach, formatach i systemach. W BIM-ie wszystko jest spójne i ze sobą powiązane. Ale co ważniejsze – wszystko jest aktualizowane w czasie rzeczywistym. To oznacza, że jeśli zmieni się wymiar otworu okiennego, ta zmiana od razu wpływa na model, na przedmiar, na kosztorys, na harmonogram i – potencjalnie – na decyzje urzędowe lub roszczenia wykonawcy.
To potężne narzędzie, ale tylko pod warunkiem, że wszyscy uczestnicy wiedzą, jak z niego korzystać. A dziś najczęściej wygląda to tak, że tylko kilka osób „obraca modelem”, a reszta pracuje „po staremu”. I w efekcie modele BIM funkcjonują jako dodatek, nie jako centralne źródło prawdy.
Studia, które uczą czytać dane – nie rysunki
Program studiów jest zaprojektowany tak, by nie uczyć obsługi software’u, tylko interpretacji danych i rozumienia procesu. Celem jest zbudowanie kompetencji do czytania modelu, zadawania właściwych pytań, weryfikowania danych, reagowania na zmiany i rozumienia, jak informacja przepływa między uczestnikami procesu.
Jak mówi Bartosz Królikowski: nie każdy musi umieć modelować. Ale każdy powinien wiedzieć, gdzie są dane, kto je tworzy, kto je zatwierdza, kto za nie odpowiada i jakie mają znaczenie dla innych branż – i dla całego budżetu inwestycji.
BIM a odpowiedzialność prawna
Dla mnie jako prawnika najciekawszy był wątek związany z odpowiedzialnością. Bo skoro model jest centralnym dokumentem, to kto odpowiada za jego spójność? Kto potwierdza, że dane w modelu są zgodne z projektem budowlanym, z uzgodnieniami branżowymi, z decyzjami administracyjnymi? Jak zabezpieczyć wersję modelu na potrzeby dowodowe w przypadku sporu?
Pojawia się też pytanie: czy można zawrzeć postanowienia kontraktowe, które uznają model za podstawę umowną? Czy da się zapisać w umowie, że harmonogram z modelu ma charakter wiążący, a kosztorys z modelu stanowi podstawę rozliczenia? Odpowiedź brzmi: tak – ale trzeba wiedzieć, jak to zrobić.
To właśnie dlatego tak potrzebna jest edukacja prawniczo-techniczna – taka, jaką oferują nowe studia podyplomowe. Żeby prawnicy i inwestorzy nie byli wykluczeni z procesu BIM tylko dlatego, że „to robią projektanci”.
W stronę cyfrowej dojrzałości
Rozmowa z Bartoszem Królikowskim to także diagnoza stanu polskiego rynku. Coraz więcej inwestycji – szczególnie infrastrukturalnych – wymaga stosowania BIM. Ale często tylko „na papierze”. W praktyce modele są przekazywane w Excelu, a procesy informacyjne odbywają się mailowo. Taki BIM jest iluzją – i nie przynosi żadnych korzyści. Co więcej – generuje ryzyko. Żeby BIM miał sens, musi być wdrożony na poziomie organizacyjnym, kontraktowym i mentalnym. Musi być spójny z procesem decyzyjnym, systemem raportowania i strukturą odpowiedzialności. I to jest właśnie to, czego uczą studia na UG: dojrzałości informacyjnej w cyklu życia inwestycji.